Najwyższy Porządek rządzi w galaktyce. Pozostałości Rebelii nie są w stanie stawić jemu czoła i uciekają z kolejnych baz. Tymczasem Rey próbuje namówić Luke'a Skywalkera, aby wrócił i pomógł w walce.
Moje pierwsze odczucie po obejrzeniu najnowszej odsłony "Gwiezdnych wojen" było jednoznaczne - film jest za długi. Ponad dwie i pół godziny jest do zniesienia przy bardzo wciągającej fabule, ale w tym przypadku tak nie było.
Twórcy podzielili historię na dwa przeplatające się wątki. Pierwszy z nich to część związana bezpośrednio z walką Rebelii z Najwyższym Porządkiem. Głównymi bohaterami są tu Poe Dameron, Finn, Leia i nowa postać - Rose. Wszyscy oni w trakcie wydarzeń pokazanych w filmie zostają skonfrontowani z tym w jaki sposób zostali określeni charakterologicznie. Zwłaszcza Poe musi ponieść pewne konsekwencje swoich czynów i zrozumieć, że nie można dążyć do zwycięstwa za wszelką cenę. W tej części mamy też chyba najdziwniejszą scenę w sadze - powrót Lei na statek. Zupełnie nie rozumiem logiki tego i wiem, że mogło to być inaczej rozegrane fabularnie.
Drugi wątek to działania Rey mające na celu odnalezienie Luke'a i namówienie go na powrót do Rebelii. Tutaj mamy największe zaskoczenia w tym czego mogliśmy się spodziewać. Współpraca ze Skywalkerem wcale nie przebiega tak gładko i miło jak Rey by chciała. Do tego dochodzi jej zmaganie się z tajemnicą swojej przeszłości i chęć wyrwania Bena Solo spod władzy Snoke'a. Dostajemy więc tu niezły miks emocjonalny, potęgowany przez pokazanie nowej zdolności kontaktu pomiędzy Rey i Benem. W tym wątku mamy również element zapożyczony z "Powrotu Jedi", lecz jak wszystkie rozpoznawalne motywy w tym filmie ma on inny efekt końcowy.
Podsumowując - zagorzali fani SW już film widzieli, mniej zagorzali mogą spokojnie poczekać na pojawienie się go na DVD czy w serwisach VOD, bo jest tu za dużo gadania, a za mało "pew, pew".
Tytuł: Gwiezdne wojny. Ostatni Jedi / Star Wars: The Last Jedi
Rok produkcji: 2017
Czas trwania: 150 minut
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz